Wiadra i węże ogrodowe, hektolitry wylanej wody, ubrania przemoczone do suchej nitki i absolutnie żadnej taryfy ulgowej dla przechodniów błagających o „litość” – tak jeszcze kilkanaście lat temu lany poniedziałek obchodzono nie tylko w Tomaszowie Mazowieckim, ale i w całej Polsce. Dziś śmigus-dyngus ma wymiar jedynie symboliczny, a ci, którzy pamiętają jego złote czasy, jakoś nie marzą o wskrzeszeniu dawnych zwyczajów. Przynajmniej nie w takiej formie, w jakiej były praktykowane przez dziesięciolecia.
Śmigus-dyngus nie ma wprawdzie konotacji religijnych, jednak z religią jest nierozerwalnie związany – odbywa się przecież w drugi dzień świąt wielkanocnych. Warto jednak pamiętać, że zwyczaj polewania innych wodą (wraz z licznymi wariacjami) pochodzi z czasów, gdy nasi słowiańscy przodkowie czcili bóstwa przyrody i natury. W marcu i kwietniu nasilenie imprez było większe, bo celebrowano zwycięską walkę wiosny z zimą. Dopiero później zwyczaj ten zasymilowało chrześcijaństwo, podpinając go pod obchody tych najważniejszych w kalendarzu liturgicznym świąt.
Dziś tradycja oblewania się w lany poniedziałek wygasa. Sporadycznie można spotkać w mieście dzieci z pistoletami na wodę czy butelkami, ale ich działania rzadko podpadają pod wybryki chuligańskie. A takie w ostatnich latach często się zdarzały. Ci, którzy doświadczyli śmigusowo-dyngusowej zabawy wtedy, kiedy była ona u szczytu świetności, raczej nie będą za nią tęsknić, a może wręcz przeciwnie…
Na zdjęciu Zespół Folklorystyczny Smardzewianie podczas dyngusowego chodzenia z kogutkiem w 2019 r.
Na zdjęciu Zespół Folklorystyczny Smardzewianie podczas dyngusowego chodzenia z kogutkiem w 2019 r.
Poniżej materiał archiwalny dla przypomnienia