
Jak wynika z informacji, rząd w tej chwili nie planuje pilnowania limitu osób na Wigilii. – To zalecenie – słyszymy w kręgach rządowych. Policjanci nie będą sprawdzać mieszkań, a sanepid nie szykuje się do wystawiania kar administracyjnych. Nie jest jednak tak, że kar w ogóle nie ma – są i to całkiem bolesne. Złamanie nakazów i zakazów może kosztować od 5 do 30 tys. zł.
Przepisy dotyczące ograniczeń do 27 grudnia nie pojawiły się w projekcie rozporządzenia przypadkiem. Rząd chce w ten sposób oswajać Polaków z myślą o bardziej ograniczonych świętach. Limit 5 osób na Wigilii jest w tej chwili tylko zaleceniem. Wystarczy jedna decyzja polityczna, by stał się egzekwowanym – i sprawdzanym prawem. Rząd decyzje o świątecznej strategii podejmie dopiero w połowie grudnia.
Jeżeli sytuacja epidemiczna będzie dobra, przepisy pozostaną martwe. Wtedy bać się będą ci, którzy zrobią spotkania wigilijne na kilkadziesiąt osób. Tu litości nie będzie pod żadnym warunkiem.
Jeżeli sytuacja epidemiczna będzie z kolei fatalna, to do limitu osób mogą dołączyć ograniczenia w przemieszczaniu się – w tym np. zakazy wyjazdów. Decyzji jednak nie ma, bo jest po prostu na nią za wcześnie. Na razie w kręgach rządowych słychać, że limit to tylko zalecenie.
Wigilia w 5 osób?
Jeden przepis wywołał całą lawinę pytań, tysiące komentarzy i niewiele mniej ostrych reakcji. Wszystko przez projekt nowego rządowego rozporządzenia o obostrzeniach obowiązujących do końca grudnia.