Buntownicze zachowanie przyniosło skutki. Tydzień temu wolontariusze, którzy przychodzą do schroniska, by spacerować z psami, przez większość życia uwięzionymi w klatkach, nie zostali wpuszczeni do środka. Podnieśli krzyk.
Po tym incydencie schroniskiem zaczął kierować Piotr Milczarek. Psy już w sobotę poszył na spacer. Podobnie ma być w niedzielę. Wolontariuszy mają nadzieję, że wszystko wróci do normy, a schronisko zacznie właściwie funkcjonować.
Takie nadzieje budzi każda, kolejna zmiana personalna. Tymczasem problem tkwi w systemie organizacji pracy schroniska. Ręczne sterowanie się nie sprawdza. Od kilku kadencji.