Rewitalizacja parku przeprowadzono dzięki unijnym pieniądzom. Dofinansowanie z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi wyniosło 300 tys. zł, a z RPO WŁ ponad 460 tys. zł. Pracę wykonawcy wyceniono na 893 tys. zł. Wkład miasta ostatecznie był niewielki.
Inwestycja budziła wśród tomaszowian spore emocje. Prace nie odbywały się „za płotem”, ale na oczach przechodniów, a ci lubią komentować, gdy inni pracują. Dziwili się np. czemu w odnawianym parku nie instaluje się kamer. Zdziwienie okazało się zasadne.
Z kolei prof. Małgorzata Milecka, autorka projektu sygnalizowała, że wykonawca (firma Garden Designer Derkacz) nie stosowała się do przygotowanej przez nią dokumentacji stosując przy pracach tańsze zamienniki.
Odbiór konserwatorski parku nastąpi po 21 października. Wykona go piotrkowska delegatura Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Łodzi.
Do renowacji czy też rewitalizacji parku Rodego prezydent Rafał Zagozdon zabierał się mniej więcej w połowie poprzedniej kadencji. Trzeba było więc czterech lat żeby wreszcie prace ruszyły. Powstały nowe alejki, oświetlenie, kącik rekreacyjny i plac zabaw. Uporządkowano zieleń, przycięto drzewa. Pojawiły się nowe nasadzenia. Stare, wysłużone latarnie, zastąpiono nowymi. Jest ich o kilka więcej niż dotychczas.
Są kosze na śmieci, stojaki na rowery, stoliki szachowe. Zaprojektowano też budki lęgowe dla ptaków i ssaków oraz domki dla owadów w celach eko-edukacyjnych. Niestety nie ma koszy na psie odchody i torebki na nie, nie ma też toalety.
A teraz coś z innej bajki. Dla tych, którzy kreatywnie traktują budżet obywatelski.
Można policzyć, ile realnie zyskuje miasto na rozwoju terenów zielonych. Udało się to zrobić w Nowym Jorku.
Tamtejszy roczny budżet przeznaczony na pielęgnację oraz rozwój parków wynosi 22 mln dolarów. Niby dużo, ale Departament terenów zielonych oszacował, że roślinność przyczynia się m.in. do oszczędności energii na poziomie 28 mln dolarów rocznie, a w jeszcze większym stopniu do uniknięcia kosztów związanych z likwidacją szkód powodziowych. Nowojorskie drzewa przechwytują rocznie 5,5 hektolitra wody, co powoduje, że straty są o 36 mln dolarów mniejsze. Amerykanie policzyli nawet, że dzięki drzewom powietrze w mieście jest czystsze o 5 mln dolarów. Składając razem wszelkie tego typu korzyści z drzew w Nowym Jorku wyliczono, że tereny zielone rocznie przynoszą miastu około 120 mln dolarów. To niemal sześć razy więcej niż koszty inwestycji. (Miasto 2077)