Po wyborach

Interesująco było na Wyspach. Świat ma co komentować. Po czwartku, 8 czerwca w Anglii nadal jeździ się po lewej stronie. W demokratycznym państwie można ćwiczyć takie eksperymenty jak to zrobił David Cameron i powtórzyła teraz jego koleżanka, Theresa May. Oboje chcieli poprawić swe notowania, ale się przeliczyli. Można powiedzieć, chytry dwa razy traci. Najbardziej jednak tracą publicyści, którzy nakręcają koniunkturę na jakąś z opcji i to się później nie sprawdza. Ludzie zwyczajnie zaprzestaną wierzyć wydawcom gazet, czy gadającym głową w mediach. Trzeba zaczekać na czasy, kiedy znów wyłonią się autorytety, wypowiadający się merytorycznie, a nie po to by zgarnąć gażę za zaistnienie na ekranie.

O tym, że Pani Premier się przeliczyła, mogło zadecydować kilka drobnych rzeczy. Jedna z nich, to piosenka rozpowszechniona w drugim obiegu o tym, że May to kłamczucha. Partia konserwatywna powinna się kojarzyć ze stabilnymi podatkami. Konserwatyści próbując ratować budżet zaczęli kombinować z propozycjami o podatkach wszędzie tam, gdzie to możliwe. Od ogrodów, od spadków i pogrzebów. Najbardziej denerwującym był podatek lokalny, aby znalazły się pieniądze na opiekę społeczną.

Najmniej zadowolą zapewne jest królowa Elżbieta II, która finalnie musi zapłacić autorytetem wyrażając zgodę co jakiś czas na eksperymentalne wybory lub referenda, w wyniku których nic się nie poprawia jej poddanym.

Ja i mi podobni nie mogliśmy brać udziału w tych wyborach i referendach, bo nie mamy brytyjskiego paszportu. Nie bierzemy też za to żadnej odpowiedzialności, co się wyprawia w tym państwie. Żartowałem, że ciągle jesteśmy do tego za młodzi.

Najbardziej Polaków może cieszyć to, że UKIP odszedł w niebyt. To była jedyna partia, która rozsyłała do domów imienne ulotki o tym, że wyjście znaczy wyjście. Widocznie zrozumieli to dosłownie i wyszli. Przynajmniej w wyniku tych wyborów już po nich w parlamencie nie będzie śladu.

Mimo że sytuacja wygląda na zagmatwaną o Anglię nie ma powodu się martwić. Wszystko funkcjonuje jak dotąd, zapewne Anglicy rozwiążą swoje sprawy w demokratyczny sposób. Dziś jeszcze nie ma zdolności koalicyjnych, ale coś wymyślą i królowa wkrótce wygłosi swą kolejną mowę tronową o tym, że jej rząd będzie realizował nakreślone plany.

W kontekście całej Europy zarysowuje się spadek znaczenia oligarchów na rzecz zwykłych obywateli. Może to jeszcze nie socjalizm w wydaniu jaki my znaliśmy w naszym kraju, ale może już w niedalekiej przyszłości być mniej pracy dla atrakcyjnych pań na jachtach bogaczy.

« Powrót