Dwie nogi amputowane w tomaszowski szpitalu u bezdomnego z Łodzi. To dotychczas największa konsekwencja panujących od kilku dni mrozów.
Schronisko dla bezdomnych i ogrzewalnia przy ul. Luboszewskiej przeżywają oblężenie. Tak jest zawsze, gdy słupek rtęci na termometrach utrzymuje się w dzień i w nocy na minusach.
W schronisku nocuje obecnie 30 mężczyzn. W ogrzewalni każdego dnia przebywa ok. 15 osób. To również mężczyźni, choć zdarzyły się tej zimy także kobiety. Pracownicy tomaszowskiego oddziału Towarzystwa św. brata Alberta prowadzącego tomaszowskie placówki nie uczestniczą w interwencjach na mieście. To policjanci i strażnicy miejscy zwożą na Luboszewską osoby z ulicy. Większość dociera tu jednak sama. – Do kontenerowej ogrzewalni z interwencji trafiają zazwyczaj osoby nietrzeźwe. Bywa, że po spędzonej tu nocy znów idą „w miasto”. Są jednak i tacy, którzy po otrzeźwieniu zaczynają się zastanawiać nad swoim życiem, chcą nad sobą pracować. Z naszej pomocy może skorzystać każdy, komu jest ona potrzebna – mówi Beata Wojciechowska, szefowa tomaszowskiego schroniska. Warunkiem pobytu schronisku jest wskazanie alkomatu – 0 promili. W ogrzewalni nie ma tego wymogu. Każdy, kto tu trafi może liczyć na jeden gorący posiłek w ciągu dnia, wymianę odzieży na czystą, kąpiel, opatrunki, herbatę.
W Tomaszowie jest ok. 80-90 bezdomnych. Każdego roku kilku z nich opuszcza ten świat na zawsze, ale ich miejsce zajmują kolejni. Beata Wojciechowska ocenia, że liczba bezdomnych w Tomaszowie ustabilizowała się od kilku lat na tym samym poziomie. Nie notuje się ani gwałtownego wzrostu, ani spadku ich liczby. Główną i najważniejszą przyczyną bezdomności jest wciąż alkohol. To również on doprowadza w czasie mrozów do utraty życia. Gdy mrozy nadciągają wszystkie służby drżą, by obyło się bez ofiar.