24 marca, w piątek cała Anglia ustroi się w czerwone nosy i mnóstwo przeróżnych gadżetów dostępnych w supermarketach. To taka masowa akcja charytatywna jak w Polsce WOŚP Owsiaka. Dzieci zaniosą do szkoły po funcie, aby nie iść jak zawsze w mundurkach, tylko kolorowo. Działania Jurka Owsiaka są dużo bardziej transparentne, a i tak przez niektóre środowiska mocno krytykowane. Tu w wyniku akcji „Czerwony nos” jacyś biedni dostaną wsparcie. Jak to wszystko policzyć i sporządzić sprawozdania? Niektórzy rodzice lekko się dąsają, dlaczego mają dawać funta i dodatkowo są naciągani przez własne dzieci na zakup kolorowych strojów. Kogo tak naprawdę sponsorują? Gdyby jednak ogłosić zbiórkę po 10 funtów, opór rodziców byłby znacznie większy i akcja mogłaby się załamać. Dlatego jest jak jest i wszystko się toczy bez protestów. Osobiście mam podobne wątpliwości co do Fundacji Janiny Ochojskiej. Mój znajomy, właściciel dużej firmy transportowej wiózł osobiście panią Janinę ciężarówką do Kosowa i zawsze chwalił ją za determinację i profesjonalizm oraz niebywałą skromność. Idąc za tymi informacjami, napisałem z Anglii list do PAH z taką naiwną sprawą jak budowa studni w Sudanie. To ich sztandarowy produkt. Miałem w klasie kilka Sudanek i zaproponowałem kontakt, aby uzgodnić szczegóły ewentualnej współpracy. Tu spotkała mnie niemiła niespodzianka, bo otrzymałem odpowiedź z Warszawy, że te Sudanki nic nie wniosą do sprawy, ale ja mogę wpłacić pieniądze. To mnie jakoś szczególnie nie zachęciło do przelania owych pieniędzy. Podobnie wolałem poprzestać na dołożenia się do zbiórki u mnie w szkole dla poszkodowanych w wyniku trzęsienia ziemi Nepalczyków. Bardziej ufałem koleżance Gadamm, która taką zbiórkę prowadził. Pani Janinie przydałaby się lepsza promocja, bo odsyłanie ludzi do strony internetowej, bez możliwości jakiejkolwiek rozmowy o projektach nie porywa.