Gminy/miasta mają 12 miesięcy na usunięcie z przestrzeni publicznej nazw, upamiętniających wydarzenia, daty, osoby i organizacje symbolizujące komunizm.
Decyzję tę, zgodnie, podjęli wszyscy posłowie obecnej kadencji (tylko jedna posłanka PO wstrzymała się od głosu).
Samorządy poniosą koszty na wymianę dokumentów i tablic z nazwami ulic. Oczywiście nie wszystkie, tylko te, w których nazwy wciąż funkcjonują. Symbole autorytarnego i niesuwerennego system władzy w Polsce z lat 1944-1989 mają zniknąć raz na zawsze. Problem w tym, że wiele z tych symboli jest niejednoznacznych. Dla jednych wydarzenia lub ludzie to symbole i bohaterowie, dla innych – wręcz odwrotnie. Czy to kolejny pomysł na zaostrzanie międzysąsiedzkich sporów?
A co z symbolami autorytarnej władzy, które pojawiły się po 1989 r. Dla jednych są świętością, wśród innych budzą poczucie dyskryminacji, pogardę, a w najlepszym razie obojętność. Powstrzymamy się od przykładów, by nie zaogniać sporów.
Jedyny co może cieszyć, to fakt, że zmiana nazwy ulicy nie skutkuje dla jej mieszkańców koniecznością wymiany dokumentów. Te będą zmieniane po prostu wtedy, gdy upłynie ich termin ważności lub gdy ich właściciel uzna, że musi pozbyć się jak najszybciej drażniącej go nazwy.
W Tomaszowie już dawno zniknęły takie ulice jak 1 Maja, Waryńskiego, Świerczewskiego. Ale w gminach naszego powiatu można natknąć się na nazwy, które jak widać nie budziły emocji i nawoływań do ich zmiany. Teraz się to zmieni.