W trakcie kampanii wyborczej plany były inne, ale dziś budowa hali lodowej to sztandarowa inwestycja prezydenta Marcina Witko. Obiekt ma być imponujący, jedyny taki w kraju. Ma powstać szybko i lewarować Witko na prezydenta miasta w przyszłej kadencji.
Bieżąca propaganda zapewnia, że hala lodowa będzie sukcesem dla tomaszowian. Wypromuje miasto, zrobi z niego centrum łyżwiarstwa szybkiego w Europie. Da poczucie dumy.
Oprócz toru lodowego w hali znajdą się: lodowisko wewnętrzne, boisko wewnętrzne wielofunkcyjne (m.in. do hokeja), korty tenisowe, rozkładane trybuny. Obiekt ma być przystosowany do organizowania zawodów sportowych łyżwiarstwa szybkiego rangi krajowej i międzynarodowej. Mają się tu też odbywać koncerty i wystawy. Arena będzie mogła pomieścić około 10 tys. widzów. W zimie ma być uruchamiana rekreacyjna ślizgawka. Tor lodowy znalazł się w programie inwestycji strategicznych Ministerstwa Sportu i Turystyki. Zakończenie prac – wiosna 2017 roku.
Czy hala lodowa przyniesie dobrobyt, szczęście i zmniejszy bieżące problemy miasta? Oto analiza skutków tej inwestycji.
Rzeczywistość i nadzieje
Zawodników uprawiających łyżwiarstwo szybkie jest w Tomaszowie około setki. W różnych szkołach trenują grupki dzieci mające zajęcia na torze w ramach lekcji w-f. Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że w Tomaszowie na panczenach jeździ między 200 a 250 osób.
– Jeśli po wybudowaniu hali lodowej każde tomaszowskie dziecko będzie umiało jeździć na łyżwach, będzie miało dobrą kondycję i uda się to dobrze zorganizować, to będzie sukces. Jeśli jednak w ramach w-f nie będzie można dotrzeć na tę halę, będzie dostępna tylko dla trenujących i obłożona tak, że nasze dzieci nie będą z niej korzystać, to inwestycja traci sens. Wyczyn wyczynem, odkrywanie sportowych talentów, które pojadą na igrzyska – super, ale sport powszechny i rekreacja są najważniejsze. Żeby Jaś i Zosia jak skończą szkołę, wciąż przychodzili się ruszać, a kiedyś przyprowadzili swoje dzieci. To jest najważniejsze w tym wszystkim – mówi jedna z tomaszowskich nauczycielek w-f.
Budowa
Pod koniec kwietnia rozstrzygnięto przetarg na budowę obiektu sportowego wraz z infrastrukturą towarzyszącą przy ul. Strzeleckiej. Wygrała firma Rosa-Bud z Radomia. Ustalona kwota, to 47,6 mln zł brutto. Warto przypomnieć, że do przetargu przystąpiło 9 firm. Pięć z nich zaproponowało kwotę 70 mln zł i więcej za budowę tego obiektu.
Temat zadaszenia hali lodowej nie jest nowy. Pierwsze rozważania zaczęły się, dawno temu, gdy prezydentem miasta był Tomasz Kumek. Gdy miastem zarządzał Rafał Zagozdon, rozpoczęły się kolejne dywagacje (słowa: rozważania, dywagacje padają tu celowo, bo nigdy wcześniej nie podjęto konkretnych decyzji w tej spawie, nie wprowadzono zadania do realizacji, ani strategii). – Z przeprowadzonego 3-4 lata temu rekonesansu wynikało, że zadaszenie samego tylko toru (bez środka) kosztować będzie ok. 40 mln zł – mówi jeden z urzędników z czasów Zagozdona.
Dziś wiadomo, że obiekt ma być zadaszony w całości, co oznacza znacznie większą kwotę. Ma być wielofunkcyjny, co znów podnosi koszty i mają mu towarzyszyć obiekty, których budowa też musi kosztować.
Współfinansującym halę lodową ma być Ministerstwo Sportu. Początkowo mówiło się o dotacji w wysokości ok. 40 mln zł. Obecnie kwota stopniała do 30 mln zł.
W jakiej więc sumie zamknie się ostatecznie koszt budowy obiektu sportowego, który ma nam przynieść rozgłos i chwałę?
Uwagę zwrócić należy na fakt, że w montażu finansowym nie brane są pod uwagę dotacje unijne. Na hale sportowe i baseny moda panowała w poprzedniej perspektywie finansowej. Inwestycje te uznano za mocno obciążające samorządy i w obecnej perspektywie nie są one mile widziane, a tym samym nie są skutecznie punktowane w konkursach.
Utrzymanie
Tychy, miasto znacznie bogatsze od Tomaszowa posiada zadaszone lodowisko, na którym rozgrywane są mecze hokejowe i jest ogólnie dostępna ślizgawka. Obiekt czynny jest przez 9 miesięcy w roku. Od kwietnia do lipca pozostaje wyłączony z eksploatacji. W tym czasie trwają tam prace porządkowe i remontowe, bo miejsce pod lodowisko nie nadaje się do wykorzystanie w innych celach. – Wielofunkcyjność miejsca pod lodowisko jest oczywiście możliwa, ale podraża znacznie koszty inwestycji, bo zupełnie inaczej trzeba zaplanować podłoże i jego wymianę – opowiada były kierownik tyskiego obiektu. Przy cenie 7 zł za godzinę i obciążeniu dochodzącym do 100 osób korzystających jednocześnie ze ślizgawki (codziennie od 6.00 do 24.00) obiekt zarabiał rocznie 200-300 tys. zł. Ślizgawka ma większe możliwości zarabiania komercyjnego np. na wynajmie na imprezy firmowe, rewię, niż tor lodowy. Największym kosztem jest w przypadku utrzymania hali lodowej, zasilanie. W Tychach rachunki za energię wynosiły 120-150 tys. zł miesięcznie. W sumie miasto dopłacało do utrzymania hali ponad 2 mln zł rocznie.
Utrzymanie lodu na odkrytym tomaszowskim torze w „ciepłych” zimowych miesiącach dochodziło również do 150 tys. zł miesięcznie. Koszty mrożenia przy zadaszeniu mogą być niższe, ale dojdzie energia wydatkowana na klimatyzację, bo ta jest niezbędna w tego typu obiekcie.
Dla odmiany popatrzmy, ile kosztuje „zwykła” hala sportowa z pełnowymiarowym boiskiem do gry w siatkówkę, której Tomaszów nie był w stanie nigdy się doczekać, choć przyszkolnych hal wybudowano całe mnóstwo. Gminna Środowiskowa Hala Sportowa w Rzeczycy kosztowała prawie 6 mln zł. Z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego gmina pozyskała 4,2 mln zł. Teraz z własnej kasy musi dokładać rok w rok ponad 80 tys. zł do hali, bo obiekt oczywiście sam się nie utrzyma. Przychody z wynajmu oczywiście są. W ubiegłym roku padł rekord – ponad 12 tys zł. Zatem ok. 15% kosztów utrzymania.
Za prezydentury Zagozdona prowadzone były rozmowy na temat tego, że tor lodowy mógłby przejąć COS Spała, a przynajmniej współuczestniczyć w jego eksploatacji. Dziś taki scenariusz wydaje się być dużo mniej realny niż 3 lata temu. Partner tytularny? To jest możliwe, tylko na jak długo? Póki nie zmieni się opcja polityczna? Partner odejdzie, hala zostanie.
Ile może więc kosztować roczne utrzymanie tomaszowskiej hali lodowej? Taka suma oficjalnie nie padła jeszcze z niczyich ust. W Tychach mowa o 2 mln zł. To mnie więcej tyle samo, ile kosztuje nas utrzymanie niebrowskiego basenu. Wydaje się, że kolejne 2 mln zł to minimum od jakiego trzeba wyjść przy tych rozważaniach.
Zarządzanie
Jeśli imprezy sportowe w tomaszowskiej hali będą współfinansowane przez Ministerstwo Sportu, to już zapowiada się konflikty o wielkość „wsadu” każdej ze stron. Duże imprezy sportowe planuje się na 2-3 lata do przodu. Ktoś w mieście, w którym największym wyzwaniem są dożynki i Dni Tomaszowa, zna się na tym? Ile w ciągu roku odbędzie się na hali imprez sportowych o międzynarodowej, nawet krajowej randzie, 2-4? A co zresztą roku?
-
Dobry menadżer od sportu – jest w naszym kraju na wagę złota – uważa wspomniany już kierownik tyskiego lodowiska.
Praktyka z tomaszowskiego podwórka z ostatnich lat wskazuje, że nawet nie będziemy takiego szukać. Wystarczy dyplom katechety i polityczna rekomendacja. Niestety w przypadku obiektu, który będzie zaczynał funkcjonowanie od zera, to może zakończyć się fiaskiem.