Budowa drogi oddalonej o 50 m od drogi już istniejącej, wbrew woli mieszkańców, bez konsultacji, to łamanie prawa – uważa grupa mieszkańców Smardzewic i kieruje protest do wójta gminy Tomaszów Maz.
Chcemy usprawnić ruch nad Zalewem Sulejowskim, konsultacje odbyły się przed rozpoczęciem procedury wdrażania projektu – mówi Franciszek Szmigiel, wójt gminy Tomaszów i wspomina o specustawie, która pozwala na zajęcie terenów nawet bez zgody właścicieli.
Budowa łącznika między ulicami Łąkową i Zacisze w Smardzewicach nieopodal Zalewu Sulejowskiego to projekt większej całości. Inwestycji jaką w najbliższych latach gmina zamierza zrealizować z myślą o tych, którzy przybywają nad zalew. Wójt wspomina o pozyskaniu 7 mln zł, które gmina wraz z Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej zamierza przeznaczyć na drogi, chodniki, parkingi i oświetlenie nad zalewem w okolicach zapory. Teren trzeba w końcu uporządkować. Kolejne pieniądze powinno udać się pozyskać na budowę tzw. schetynówek. Sporny łącznik, to właśnie element układanki wchodzącej w skład siedzi tworzonych dróg. Trwa projektowanie, a droga ma szanse powstać już za rok.
Dla kilkorga właścicieli działek, którzy tu mieszkają od dziesiątków lat w otoczeniu przyrody, to koniec spokoju i spadek wartości ich nieruchomości. Łącznik ma przebiegać przez ich ogrody i leśne działki. Ślą protest do wójta, w którym mnożą argumenty przeciw drodze. – Na terenie naszych działek bywają w sposób ciągły lub gniazdują 34 gatunki ptaków, z czego 21 to ptaki chronione. Załączamy listę stale obserwowanych tu ptaków. Są tu też nietoperze, jeże, wiewiórki, jaszczurki zwinki i zaskrońce. Podchodzą sarny, lisy i dziki. Panuje cisza i spokój, dla których kupiliśmy te działki – tłumaczą urzędnikom. Czy w czasach gdy ministrem środowiska (a nie ochrony środowiska) pozostaje Jan Szyszko, odwoływanie się do troski o przyrodę, robi na kimś wrażenie? Argumenty dotyczące braku logiki w wytyczaniu szerokiej na 12 m drogi biegnącej 50 m od drogi powiatowej z pewnością nie skutkują, skoro taki właśnie zamysł powstał w gminie.
W razie braku zgody na polubowną sprzedaż fragmentów działek przez ich właścicieli, wójt grozi specustawą. Ten siłowy argument jeszcze mocniej irytuje właścicieli. Wójt wspomina o konsultacjach, ale próżno znaleźć ich ślad lub wyniki na oficjalnej stronie gminnej. Tymczasem czy to wieś, czy miasto, coraz trudniej znaleźć obywatela nieświadomego swoich praw.
Otoczenie zalewu, od lat zaniedbane, stanowiące „ziemię sporną” z pewnością wymaga nakładów inwestycyjnych. Wspomniane plany dotyczą jednak głównie infrastruktury drogowej. Tymczasem nic nie wskazuje, by ktoś na poważnie był w stanie zająć się jakością zalewowej wody, a bez działań w tym obszarze rola zalewu jako atrakcji turystycznej będzie się marginalizowała. Czy więc ambitne plany gminny dorównują potrzebom? I czyim?
Na zdjęciu fragment leśnej posesji, przez którą ma przebiegać tyczona w gminie droga.