W Tomaszowie Mazowieckim rośnie problem z osobami, cudzoziemcami, które nie płacą za śmieci – szczególnie w budynkach wielorodzinnych. Często w jednym mieszkaniu mieszka kilka osób, a w deklaracji zgłoszona jest tylko jedna. Koszty ich odpadów ponoszą uczciwi mieszkańcy. Miasto proponuje więc zmianę zasad naliczania opłat dla budynków wielorodzinnych, ma się też pojawić nowa stawka i nowe ulgi dla osób o niskich dochodach. Tematem ma zająć się Rada Miejska – rozmawiamy z dyrektorem Wydziału Ochrony Środowiska o szczegółach.
Nowe zasady naliczania opłat za odpady w Tomaszowie Mazowieckim – czy czeka nas zmiana?
Od 2026 roku Tomaszów Mazowiecki prawdopodobnie czekają zmiany w systemie gospodarowania odpadami komunalnymi. Miasto chce nie tylko dostosować stawki do rosnących kosztów, ale też sprawić, by system był bardziej sprawiedliwy i odporny na nadużycia. Ogromnym problemem są cudzoziemcy, którzy nie są zgłoszeni w deklaracjach śmieciowych. Za osoby nieuczciwe – płacimy wszyscy. Pojawić się ma też nowa ulga dla osób, o niskich dochodach. O tym, dlaczego zdecydowano się na nowy sposób naliczania opłat, nowych stawkach i co to oznacza dla mieszkańców, rozmawiamy z Tomaszem Surmańskim, dyrektorem Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Tomaszowa Mazowieckiego.
Skąd decyzja o zmianie zasad naliczania opłat?
Tomasz Surmański:
Chodzi przede wszystkim o uczciwość i równy podział kosztów. Od lat zmagamy się z problemem unikania opłat, zwłaszcza w budynkach wielorodzinnych. Często w jednym mieszkaniu zameldowana jest jedna osoba, a w rzeczywistości mieszka tam kilka – szczególnie dotyczy to cudzoziemców i najemców. Wszyscy produkują odpady, ale płacą tylko ci, którzy są zgłoszeni. To niesprawiedliwe wobec tych, którzy uczciwie deklarują rzeczywistą liczbę domowników i ponoszą koszty systemu. Musimy to uporządkować.
Ale jeszcze w 2024 roku miasto obniżało opłaty. Co się zmieniło przez ten czas?
TS:
To prawda – wtedy w systemie pojawiła się nadwyżka ponad 1,7 miliona złotych, głównie dzięki niższym kosztom w poprzednich latach. Zgodnie z przepisami, system śmieciowy nie może przynosić zysków, dlatego te środki zostały uwzględnione przy ustalaniu nowych stawek.
Teraz sytuacja jest odwrotna. Ceny usług, paliwa, energii i pracy mocno wzrosły, a do tego dochodzi coraz więcej osób, które nie płacą, choć korzystają z systemu. Rosną też wymagania ustawowe i koszty recyklingu. Jeśli nic byśmy nie zrobili, w 2026 roku wpływy wyniosłyby około 12,2 miliona złotych, a koszty przekroczyłyby 18 milionów. Takiego deficytu nie wolno pokrywać z budżetu miasta, tak samo jak wcześniej nie wolno było „zatrzymywać” nadwyżki.
Czy to oznacza, że podwyżki są nieuniknione?
TS:
Tak, choć trzeba podkreślić, że to nie są podwyżki „dla zysku”. Naszym obowiązkiem jest doprowadzić do sytuacji, w której wpływy pokrywają rzeczywiste koszty systemu. Kiedy mieliśmy nadwyżkę – obniżyliśmy stawki. Teraz, przy wzroście kosztów, musimy je dostosować, żeby system dalej funkcjonował.
Co najbardziej wpływa na wzrost kosztów?
TS:
To problem, z którym mierzy się cała Polska. Wystarczy porównać nasze stawki z innymi samorządami – w Piotrkowie Trybunalskim opłata wynosi 35 zł, w sąsiedniej gminie 32 zł. My nadal jesteśmy poniżej tych poziomów, m.in. dzięki temu, że odbiór śmieci realizuje miejska spółka. Ale i tak koszty rosną. Wpływa na to inflacja, wzrost płacy minimalnej, wysokie ceny paliw i energii, a także kolejne obowiązki narzucane gminom – choćby dotyczące elektromobilności czy wyższych poziomów recyklingu. Dochodzi jeszcze tzw. opłata marszałkowska, którą płacą firmy zajmujące się zagospodarowaniem odpadów, jeśli nie osiągną wymaganego poziomu odzysku. Wciąż też brakuje systemowych rozwiązań, takich jak rozszerzona odpowiedzialność producenta (ROP), które miałyby realnie odciążyć gminy i mieszkańców. Niestety – to wciąż tylko zapowiedzi.
Jak będzie wyglądał nowy sposób naliczania opłat?
TS:
Dla domów jednorodzinnych nic się nie zmienia – nadal obowiązuje opłata od osoby.
Nowością będzie natomiast metoda „od wody” w budynkach wielolokalowych, czyli w blokach i kamienicach. To rozwiązanie stosowane już w wielu miastach i naprawdę się sprawdza.
Zużycie wody w praktyce odzwierciedla liczbę osób, które faktycznie mieszkają w lokalu. Dzięki temu system jest bardziej uczciwy i trudniejszy do obejścia.
Jakie stawki miasto planuje wprowadzić od 2026 roku?
TS:
Proponujemy:
- 29,90 zł od osoby miesięcznie – w zabudowie jednorodzinnej,
- 11,10 zł za 1 m³ zużytej wody – w zabudowie wielolokalowej,
- oraz podwyższone opłaty za brak segregacji – 59,80 zł/os. lub 22,20 zł/m³.
Te wartości są zdecydowanie poniżej ustawowych limitów. Dla metody „od osoby” maksymalna dopuszczalna stawka to 63,34 zł, a dla metody „od wody” – 22,17 zł/m³.
A co z ulgami? Czy mieszkańcy mogą liczyć na jakieś zniżki?
TS:
Tak, i to większe niż dotąd.
Rodziny wielodzietne otrzymają 40% zniżki na każdą osobę (wcześniej było 20%). Wprowadzamy też ulgę dla osób o niskich dochodach – 10 zł miesięcznie na osobę.
Dodatkowo, osoby kompostujące bioodpady zapłacą mniej – 6 zł mniej na osobę, zamiast zniżki dla całego gospodarstwa, jak było wcześniej.
Niektórzy mieszkańcy obawiają się, że nowy system będzie bardziej skomplikowany.
TS:
Rozumiem te obawy, ale zapewniam, że wszystko będzie jasno wyjaśnione. Metoda „od wody” funkcjonuje w wielu miastach i jest sprawdzona. Z perspektywy mieszkańców niewiele się zmienia – najważniejsze, żeby każdy płacił za siebie, a nie za sąsiada.
Jak podsumowałby Pan te zmiany?
TS:
To nie rewolucja, tylko konieczność. Chcemy mieć system, który jest sprawiedliwy, przejrzysty i stabilny. Zależy nam na tym, żeby uczciwi mieszkańcy nie ponosili kosztów za tych, którzy próbują unikać płacenia.
Kiedyś, gdy mieliśmy nadwyżkę, stawki obniżyliśmy. Teraz, przy rosnących kosztach, musimy je skorygować. To działanie rozsądne, zgodne z prawem i potrzebne, by cały system mógł dalej funkcjonować bez strat.

