Pracownik baru „Hamsa kebab” przy ul. Warszawskiej jest Egipcjaninem. Jego żona Polką. Bar prowadzą w tym miejscu od czterech miesięcy. Wcześniej pracowali wspólnie w Puławach. Tam się poznali. Wzięli ślub. Przyjechali do naszego miasta. Mówią, że praca jest spokojna, a ludzie mili. Bar czynny jest do północy, a bywa, że dłużej. Od września nie było w nim żadnych przykrych incydentów. Wręcz odwrotnie. Jedzenie zbliża ludzi. Jest elementem życia pozwalającym przełamywać niechęć i uprzedzenia. Mimo to on i ona wolą nie ujawniać swoich imion.
Mukti prowadzi „Kebab Mahal” od roku. W Polsce jest od sześciu lat. Przyjechał tu Bangladeszu. W Tomaszowie mieszka rok. Mukit też uważa, że klienci jego baru są w porządku. Nigdy nie było agresji, wyzwisk, zaczepek. Ruch mógłby być jedynie większy.
Ali też pochodzi z Bangladeszu. Po polsku mówi już całkiem dobrze. Mieszka tu od 10 lat. W Tomaszowie, od 3 lat. Jego doświadczenia z Polakami są nieco inne niż poprzedników. Bywa różnie – mówi wymijająco. Bar, który prowadzi wspólnie ze swym rodakiem przy ul. Polnej był „bohaterem” wydarzeń na początku października ubiegłego roku. Dwóch mężczyzn po trzydziestce weszło do lokalu. Zażądali wydania jedzenia. Poproszeni o uiszczenie rachunku, zareagowali agresją. Doszło do sprzeczki. Napastnicy przeskoczyli przez ladę dostali się do kasy, z której ukradli 1300 złotych i uciekli. Relację z tego zdarzenia FORMAT3A opatrzył wówczas tytułem: „Chcieli jeść, nie bić”. Ali pokazuje wezwanie do sądu. Rozprawa odbędzie się w II połowie stycznia.
„Miah, Miah”, to lokal całodobowy. Jednak nocą pracownik nie wpuszcza klientów do środka. Kebaby wydaje przez specjalne okienko. Dzień przed wigilią, ok. 3 nad ranem „klient” niezadowolony, że nie może wejść do baru, wybił szybę w drzwiach. Nie wiadomo, czy tłem była rasistowska niechęć, czy natura chuligana. Policja dopiero bada sprawę.
Stojący za barem z kebabami i shoarmą śniadzi, młodzi mężczyźni są uprzejmi, cierpliwi, spokojni. Mówiąc nie podnoszą głosu. Tylko w ich oczach widać niepokój i wyczekiwanie, czy tu dopadnie ich to, przed czym uciekali ze swych ojczyzn.