W Anglii na kartkach świątecznych masowo eksponowany jest ptaszek z rodziny gilowatych, Robin.
Podczas przerw w pracy wychodzę do naszego zielonego ogrodu. W żywopłocie z ostrokrzewu żyją sobie robinki. Przyjaźnię się już z drugim ich pokoleniem. Jestem tam oczekiwany z okruszkami. Jest też tak, że na moje wezwanie, kolega robin ukazuje się. Gwarantuję mu, że podczas mojego pobytu żaden inny ptak nie podje mu okruchów, a konkurencja jest spora. Sroki, wróble, kosy.
W szkole przerabialiśmy kilka lektur Roalda Dahla i Oskara Wilde. Oskar Wilde w swych utworach wspierał się obecnością jakiegoś ptaszka. Czasem był to skowronek, czasem jaskółka.
Anglicy bardzo lubią zwierzęta. Może to pokuta za dawniejsze, liczne polowania. Teraz o polowaniach się już nie wspomina, również o tych na lisy.
Zwierzęta mają tu lepiej niż wielu obywateli. Czasem to jest mocno kontrowersyjne, nawet ekstremalne. Nie każdy zdecydowałby się wydać na trwający osiem miesięcy trening psa kupę kasy, po to by pies nauczył się wyczuwać poziom cukru we krwi u swej pani z cukrzycą. Ta „przyjemność” kosztuje 12 tys. funtów. Znane są dużo tańsze i nawet pewniejsze metody pomiaru poziomu cukru w ludzkim organizmie.
Z okazji Świąt życzę czytelnikom i czytelniczkom Format3A, by były ze wszech miar udane.
Robin przyłącza się do życzeń.