Tegoroczna zima w końcu uświadomiła ludziom, że trują się powietrzem i sami mają na to trucie wpływ. Powietrze tomaszowskie było i jest fatalne. Już to do nas dotarło. Zauważyli to nawet lokalni politycy. Wczoraj, 17 osób, w tym radni różnych samorządów skierowali do wojewody łódzkiego, Zarządu Województwa Łódzkiego i Zarządu Powiatu Tomaszowskiego oraz do prezydenta Tomaszowa i wójtów okolicznych gmin petycję. Autorzy petycji zobowiązali się zabiegać o to, by podjąć szybkie działania na rzecz poprawy jakości powietrza. Zauważają w piśmie, że jakość powietrza w naszym mieście jest tragiczna już od 2014 r. Szkoda, że nie był to element ich troski w kampanii wyborczej. Może przez trzy lata już by się coś w tej sprawie na lepsze działo. Propozycja jest taka, by wzorem innych miast, nasze miasto dopłacało ludziom do wymiany piecy na ekologiczne 6000 zł.
Takie praktyki mają rzeczywiście miejsce w innych miastach całej Polski. 50%, 75%, 80%, a nawet 100% – w zależności od gminy, to kwoty dopłat dla indywidualnych mieszkańców do wymiany starych pieców na nowe proekologiczne systemy ogrzewania. Samorządy w swoich programach walki z niską emisją dysponują wsparciem dla przeciętnego Kowalskiego, o ile takie pieniądze uda im się pozyskać czy wysupłać z budżetu. Pieniądze są możliwe do przekazania, gdyż samorządy mają taką pomoc ujętą w programach walki z niską emisją.
Mieszkańcy Tomaszowa, w przeważającej liczbie nie mają nawet pojęcia, że nasze miasto też taki program posiada. Należy przypuszczać, że w tej grupie są też autorzy petycji. Gdyby o programie wiedzieli, to petycja miałaby zupełnie inne brzmienie. Tak czy inaczej, dobrze, że ktoś problem nie tylko dostrzegł, ale postanowił zacząć w tej sprawie działać. W tym miejscu wymienić należy Bognę Hes, przewodniczącą Komisji Ochrony Środowiska Rady Powiatu.
Tomaszów posiada całkiem świeżutki Plan Gospodarki Niskoemisyjnej (PGN). Świeżutki, bo sporządzony w październiku 2016 r, a uchwalany w grudniu ubiegłego roku! Czy jakiś czytelnik pamięta może grudniową sesję Rady Miejskiej, na której odbyłaby się dyskusja nad tym dokumentem w kontekście troski o powietrze, którym oddychamy?
W obszernym, bo liczącym 170 stron dokumencie nie ma nic na temat instrumentów, którymi miasto chce walczyć z niską emisją. Mówiąc prościej, nie ma sporządzonego systemu ulg, bonów, zachęt dla mieszkańców. Dopiero w oparciu o nie ludzie mogliby ubiegać się o dopłaty. Nie ma też w budżecie pieniędzy na ten cel. Jest jednie długa lista pobożnych życzeń, które za ciężkie miliony (zresztą w większości nie policzone) przez cztery lata miasto oraz podmioty prywatne i publiczne winny zrealizować, by obniżyć emisję.
Sporządzenie PGN kosztowało zapewne kilkanaście (a może więcej) tysięcy złotych. Należy przypuszczać, że powstał on nie po to, by walczyć realnie z niską emisją, ale po to, by mieć dokument pozwalający o ubieganie się o unijne pieniądze na nowe autobusy i nową bazę MZK. A o tym pisaliśmy już o tym w innym miejscu.