Maj 2004 to wejście Polski do EU. Ci co zdecydowali się na wyjazd na Wyspy Brytyjskie trafiali na różne sytuacje. Propaganda robiła swoje. Pokazywanie Polski jako kraju zacofanego, w którym głównym środkiem transportu były furmanki miewało dwojaki odbiór. Jedni współczuli, inni obawiali się prymitywów. Polacy trafiali do UK na różne sposoby. Z werbunku poprzez wyspecjalizowane firmy, ale też i poprzez prywatne znajomości. Prawdziwa weryfikacja następowała w miejscach pracy. Angielski nie był jeszcze tak powszechny w polskich szkołach. Rząd brytyjski był jednak dość odpowiedzialny i zapewniał wszelkie kursy w tym też naukę języka angielskiego. Z trudami, czasem kosztem depresji, jakoś Polakom udało się wywalczyć całkiem niezłą ocenę na rynku pracy. Wysyłane do Polski pieniądze podnosiły standard życia rozbitym rodzinom. Z tych niewielkich sum pozostałych po opłaceniu kosztów, trzeba było też się wyżywić aby mieć siły do ciężkiej pracy.
Pierwszym pomysłem było kupowanie w tanich sklepach, czyli jednofuntówkach. Każdy towar za 0,99 funta. Słodycze, kosmetyki, przybory szkolne, naczynia i wszystko co pomagało jako tako wyposażyć wynajmowane pokoje. Następnym etapem był ,,Argos”, w którym można było kupować już lepsze przedmioty gospodarstwa domowego w tym telewizory, czy miksery. Teraz Polak nie odróżnia się bardzo od innych mieszkańców UK. Kupuje racjonalnie. Dlatego Polaków widać już w każdych placówkach handlowych. Bardzo rozwinął się handel polskimi produktami w wyodrębnionych polskich delikatesach, ale na półkach dużych sieci handlowych są też Polskie produkty.
Ci co maja więcej czasu, zaglądają do marketów kilka razy w tygodniu szukając towarów w obniżonej cenie. Szczególnie wieczorem są duże obniżki cen pieczywa, ryb. W każdym sklepie można spotkać całoroczne obniżki wszelkich towarów nawet do 70%. Szczytem jednak jest tzw. ,,Boxing Day”. 26 grudnia, to raj dla klientów z całego świata. Ubiegły rok był wyjątkowo udany dla obu stron ze względu na obniżkę wartości funta spowodowaną hasłem ,,Brexit”.