Relacja wolontariuszy z interwencji:
Pukamy do mieszkania. Drzwi otwiera właściciel psa. Widzimy, iż pies zaczepiony jest smyczą o klamkę od wewnętrznej strony. Wchodzimy do środka. Suczka ma założoną kolczatkę. Jest mocno wychudzona. Widać zapadnięte boki, policzyć można żebra.
Pytamy o karmę. – Właśnie miałem iść i zakupić jakąś paczkę dla niej bo się skończyła – tłumaczy właściciel. Od mężczyzny czuć alkohol. Na szafce stoją do wypicia kolejne piwa. – Czemu pies nie ma wody i czemu jest taki chudy? – pytamy. Tomasz J. odpowiada że wody mu nie potrzeba, a chudy jest bo stary… U lekarza weterynarii z psem jednak nie był. U suczki, na przedniej kończynie widoczny jest guz. Wymaga on operacyjnego usunięcia. Właściciel też ma gotową odpowiedź. – „Ja czekam na operację od 2 lat i nie mam terminu, a z psem mam chodzić do lekarza? Chyba powariowaliście”. To były ostatnie słowa jakie słyszeliśmy od Tomasza J.
Potem sytuacja potoczyła się już szybko. Odbieramy labradorkę za znęcanie się nad nią. „Blondi” przewieziona zostaje do lekarza weterynarii. Lekarz potwierdza wyniszczenie psa i brak opieki. Przed nami jeszcze sporo badań i wizyt u lekarza, jednak najważniejsze, że pies ma apetyt i szybko dochodzi do siebie.
Skoro pies ma już opiekę – teraz przyjdzie czas na rozliczenie właściciela. Na pewno nie uniknie on odpowiedzialności za zagłodzenie psa. Zawiadomienie o przestępstwie znęcania się nad „Blondi” zostanie złożona w ciągu kilku dni w tomaszowskiej policji.