Anglia dokłada wiele starań do edukacji, ale i tak ma problem z nauczaniem białych 13-latków. Zwyczajnie nic nie działa. Mają oni podstawowe problemy z pisownią i egzaminy ledwo zaliczają na C, czyli odpowiednik polskich trójek.
Dzieci zaczynają naukę już od 5 roku i przez trzy lata w specjalnie zaprojektowanej szkole uczą się w dynamiczny sposób również gramatyki i matematyki. Następnym etapem jest nauka mająca za zadanie dokonać wyboru przedmiotów, w których dzieci czują dobrze i zamierzają się doskonalić. W tym celu są sprawdziany w wieku 11 lat i kolejny, 14 lat.
Najważniejszym egzaminem jest GCSE, gdy się ma 16 lat. Tu już kończy się obowiązek uczenia się. Następne dwa lata można pozostać w tej samej szkole i edukować się w konkretnym wybranym zawodzie lub przygotowywać się do studiowania na dowolnej uczelni. Uniwersytety są płatne – 9.000 funtów rocznie, ale można otrzymać kredyt i spłacać go po podjęciu pracy i uzyskiwaniu dochodów powyżej 25.000 funtów rocznie brutto.
Anglia jest cięgle monarchistyczna, obowiązuje podział klasowy. Arystokracja ma swoje szkolnictwo. Można chodzić na przykład do szkoły średniej, fundowanej przez księżniczkę Annę. Są też szkoły wyznaniowe, ale ostatnio są pod nadzorem władz i niektórym grozi zamknięcie.
***
Moja angielska nauczycielka zwięźle opisała, dlaczego ludzie w ogóle się uczą.
Jeśli jadąc samochodem zgubimy się, to możemy trochę pokluczyć i dość szybko wrócić na dobrą drogę. Możemy zatrzymać się spojrzeć na mapę i również wrócić do dalszej prawidłowej jazdy. Inny sposób to wysiąść z samochodu i kogoś zapytać o drogę. Wystarczy jedna, dobrze wyedukowana zdolność, aby w życiu sobie radzić. Najlepiej oczywiście posiąść wszystkie trzy jednocześnie. Gorzej jest jak żadnej z tych umiejętności nie wyszkolimy dobrze. Nie można też przesadzić np. ucząc się wyłącznie numerów telefonicznych na pamięć, zaniedbując całkowicie inne sprawy. Już dziś nie ma pracy dla telefonistek, a jeszcze kilka lat temu była one niezbędne.