Gimnazja: nr 3, nr 6, nr 7. We wrześniu zamienią się w szkoły podstawowe nr 3, nr, 9, nr 11. Będą się w nich uczyli gimnazjaliści z klas drugich i trzecich. Poza tym – na dziś – nikt nie wie, jakie inne klasy będą funkcjonowały w tych szkołach. W ślad za tym nie wiadomo, ilu uczniów i ile kas przyjmą te szkoły, ilu będzie potrzebnych w nich nauczycieli i jakich przedmiotów. Ogólnokrajowa reforma oświatowa zaczyna się od wielkiego bałaganu, a szkoły zaczynają – na niespotykaną dotąd skalę – walkę o uczniów i rodziców.
Obecne gimnazja organizują „drzwi otwarte”. Zapraszają przyszłych uczniów, a przede wszystkim ich rodziców. Władze miasta postanowiły, że to rodzice obecnych trzecio-, czwarto-, piąto- szóstoklasistów, zdecydują, w których szkołach będą kontynuować naukę ich dzieci. Jeśli zbierze się odpowiednia liczba chętnych jednego rocznika (15), to organ prowadzący (miasto) da zgodę na powstanie klasy w tej, czy innej szkole. Może się więc zdarzyć, że w obecnych gimnazjach uczyć będą się jednocześnie z gimnazjalistami czwartoklasiści albo siódmoklasiści. Może być jednak i tak, że rodzice zechcą, by ich dzieci kontynuowały naukę w murach szkoły, do której dotychczas uczęszczały. Co wtedy? Taka podstawówka będzie przeładowana, będzie pracowała na trzy zmiany, a w tym czy innym gimnazjum będą stały puste sale lekcyjne i zwolnić trzeba będzie nauczycieli. Ostateczna decyzja o utworzeniu klasy w tej czy innej szkole, jest w gestii organu prowadzącego, czyli miasta. Zatem jeśli rodzice nie dojdą do porozumienia, będą niezdecydowani, zachowają się stadnie – ostatecznie o miejscu nauki ich dzieci i tak zdecyduje władza, nie oni.
Szykuje się naprawdę niezłe zamieszanie i walka o ucznia.
Dyrektorzy szkół chcieliby wiedzieć, co ich czeka, jakie klasy i w jakich ilościach będą tworzyć. Mają nadzieję, że wszyscy uporają się z tym do końca marca, bo 10 kwietnia mija obligatoryjny czas przygotowania organizacji szkoły w nowym roku szkolnym. Póki co, wywieszają kolorowe banery, wykupują reklamy w mediach i organizują „dni otwarte”.
Obecne gimnazja na razie nie będą przyjmować maluchów, na exodus zdani są więc nieco starsi uczniowie, ale nie na tyle starsi, by podejmować samodzielnie decyzje. Decyzje mają podjąć ich rodzice i to do nich kierowana jest obecnie akcja marketingowa przygotowana przez poszczególne szkoły. Nauczyciele i nauczycielki w roli sprzedawców i hostess zachwalających towar? Może już niedługo szkoły zaczną zatrudniać agencje PR do przeprowadzania profesjonalnych akcji marketingowych.
W tle, którym tak naprawdę najbardziej powinni interesować się rodzice, pozostają programy nauczania, przy których odgórnie trwa majstrowanie na potęgę.