
Czwartkowy wieczór dla miłośników muzyki Ryszarda Riedla był niewątpliwie wręcz świątecznym wieczorem. W Galerii Arkady po godz. 19.00, 11 kwietnia gościli m.in. Sebastian Riedel syn Ryśka Riedla frontmana zespołu „Dżem” i Marcin Sitko – autor książki pt. „Rysiek Riedel we wspomnieniach”. Ponadto Mariusz Sobański do wspólnej rozmowy zaprosił Jerzego Misiurskiego – dyrektora Miejskiej Biblioteki Publicznej w Opocznie i Tomasza Toszka – harmonijkarza.
Spotkanie z autorem książki "Rysiek Riedel we wspomnieniach " Słowo Marcin Sitko. Muzyka Sebastian Riedel.
Opublikowany przez Format3A Czwartek, 11 kwietnia 2019
Rysiek Riedel – fenomen, jeden z najbardziej kultowych osobowości, nie bójmy tu się tego słowa, w całej polskiej muzyce. Nie tylko za sprawą wyjątkowego głosu i autentyzmu, jego tragicznej historii, ale i nietuzinkowej muzyki. Postać o której wspomnienia, anegdoty, odbiór w swojej książce ujął Marcin Sitko, spisując wspomnienia niemal pięćdziesięciu osób z otoczenia artysty.
Podczas spotkania nie zabrakło anegdot i opowieści z pobytu Ryśka w Tomaszowie o których opowiadał Mariusz Sobański. Sebastian Riedel wspominał swojego Ojca i zagrał recital jego piosenek. Zobaczyć można było wystawę pamiątek, na której znajdą się elementy garderoby, rękopisy, rysunki, instrumenty, a także pamiątkowe fotografie z osobistej kolekcji artysty.
Każdy uczestnik spotkania mógł kupić książkę, zdobyć autograf i sfotografować się z autorem książki i synem artysty.
Książkę „Rysiek Riedel we wspomnieniach” tworzą wspomnienia wraz z wieloma innymi opowieściami. Fragment wspomnienia Sebastiana Riedla – Dobrze czuł się w otoczeniu przyrody. Zabierał mnie nad jezioro i do lasu. Było tam miejsce, gdzie rosło szczególne drzewo. Dużo mi o tym drzewie opowiadał. Kiedy był chłopcem, przychodził tam z kolegami, a bywało, że również sam. Modlili się do tego drzewa jak Indianie. Ojciec zawsze miał ze sobą jakiś solidny i dobrze wyważony nóż. Także wtedy, kiedy był tam ze mną. Rzucaliśmy tym nożem, a czasem i… siekierą, celując w to „święte” drzewo. Jak w westernach, które uwielbiał. Dobrze mu to wychodziło. Pamiętam, jak postanowił, że mnie tego nauczy. Nie było to jednak w lesie, tylko… w mieszkaniu. Któregoś dnia powiedział do mnie: „Patrz, Bastek, pokażę ci, jak się rzuca”. Po chwili zamachnął się i rzucił nożem. Rozległo się głośne: „bum!” – trafił w drzwi… Zaraz przybiegła Mama, wołając: „Co się dzieje?!”. Później celowanie w drzwi stało się naszym zwyczajem, a Mamie chyba już zabrakło na to wszystko słów. Bym poczuł zew natury, Ojciec kupował mi książki przygodowe. Kiedyś sprezentował mi całą serię o przygodach Tomka Wilmowskiego. To był jego prezent od serca. Bardzo chciał, bym – tak jak on – lubił te klimaty.