Zamek, którego odbudowa zakończyła się latem 2013 r. w myśl umowy na dofinansowanie, nie może zarabiać przez 5 lat po zakończeniu inwestycji, czyli jeszcze przez 3,5 roku. W związku z tym wejście na zamek jest bezpłatne. Pieniądze (i to niewielkie) gmina pobiera jedynie za parking. Zamek, który miał być chlubą i przyciągać turystów, jest więc sporym obciążeniem finansowym dla gminy. Jakby tego było mało trwa spór o dach, który wciąż przecieka.
Gmina skierowała sprawę do Sądu Rejonowego w Tomaszowie przeciwko wykonawcy i domaga się zastępczego wykonania robót na jego koszt. W piątek, 23 września odbyła się pierwsza rozprawa, podczas której sąd zaproponował ugodę, ale nie doszło do niej.
Właściciel firmy Vik-Bud, która budowała zamek uważa, że ekspertyza, na którą powołuje się gmina nie jest wiarygodna. Chce, aby sąd powołał innych ekspertów, którzy zbadają kwestie techniczne. Z kolei gmina uważa, że argumenty przemawiające na jej korzyść są silne, robót samodzielnie prowadzić nie może, by nie stracić gwarancji. Problem w tym, że przedłużający się spór, to dodatkowe koszty dla samorządu.
Tymczasem dach cieknie niemal od chwili zakończenia rekonstrukcji zamku. Dotychczasowe dwukrotne naprawy nie przyniosły efektu. Rozbudowa, rekonstrukcja i adaptacja ruin zamku, które trwały w latach 2010-2013 mocno nadwyrężyły finanse gminy. To widać po rankingu inwestycyjnym gmin, który publikujemy na tej stronie w innym miejscu.
Na zdjęciu: wnętrze inowłodzkiego zamku podczas 650-lecia Inowłodza.