
Jan Lenartowicz (1931-2016)
25 lutego br. odszedł od nas ukochany Tata, Mąż, i Dziadek. Trudno jest pisać o najbliższej osobie kiedy nie jest się pogodzonym z jej/jego odejściem. Ale czy można w ogóle pogodzić się z tym wyrokami losu, których nie chcemy zaakceptować? Pamiętam z dzieciństwa lęk, że mogę stracić rodzica. Wtedy dotyczyło to Mamy. Teraz odczuwam ogromny ból po odejściu Taty, tak […]
25 lutego br. odszedł od nas ukochany Tata, Mąż, i Dziadek.
Trudno jest pisać o najbliższej osobie kiedy nie jest się pogodzonym z jej/jego odejściem. Ale czy można w ogóle pogodzić się z tym wyrokami losu, których nie chcemy zaakceptować?
Pamiętam z dzieciństwa lęk, że mogę stracić rodzica. Wtedy dotyczyło to Mamy. Teraz odczuwam ogromny ból po odejściu Taty, tak jak każda, kochająca córka. Ból ten jest spotęgowany tym, że nie zdążyłam pożegnać się z Tatą, tak jakbym chciała. Dlatego postanowiłam napisać tych parę słów, które będą już tylko pośmiertnym monologiem.
Byłeś Tato człowiekiem wyjątkowym, ciepłym, serdecznym, przyjacielskim o dużym poczuciu humoru, choć czasem bezkompromisowym.
O tym, że szanowano Cię świadczy choćby ilość żałobników na pogrzebie. Wśród nich przeważali Twoi byli współpracownicy ze szpitala i poradni rejonowej. Wiem, że ludzie wspominają Cię z dawnych lat z sytuacji, gdy nie wahałeś się nieść pomoc młodszym koleżankom po fachu, gdy np. nie radziły sobie z trudnym pacjentem. Można było na Ciebie zawsze liczyć.
Pamiętam też incydent, gdy pacjenta po porodzi próbowała wyskoczyć przez okno izby porodowej. Uratowałeś ją, a pamiętam Twoją szytą nogę, dłuższe zwolnienie i to, że wkrótce po tym w oknie szpitala pojawiły się kraty.
Nie zdążyłam podziękować Ci za wychowanie mnie i przekazanie tych wartości, które są dla mnie najważniejsze – uczciwości i – jeśli nie miłości – to przynajmniej sympatii dla drugiego człowieka.
Te słowa niewypowiedziane, ale zapisane dedykuję Twojej Pamięci.
Córka, Anna Spryszyńska
Jan Lenartowicz był lekarzem ginekologiem. Pracował w tomaszowskim szpitalu, kierował Rejonową Przychodnią Kolejową, a następnie Rejonową Przychodnią ZPW Mazovia. Przez lata bł też lekarzem pogotowia ratunkowego.